Wikimedia Commons/Michał Nadolski
Wikimedia Commons/Michał Nadolski
perbrand perbrand
3560
BLOG

Wieczna porażka inteligencji

perbrand perbrand Polityka Obserwuj notkę 45

Jestem absolwentem politologii Uniwersytetu Wrocławskiego i głęboko się tego wstydzę. Wstydzę się za moją, pożal się Boże, Alma Mater – uczelnię zapraszającą do siebie i fetującą komunistyczną kanalię majora Zygmunta Baumana. Oto jeszcze jeden dowód na to, że historia nigdy nie będzie żadną nauczycielką życia, a polska inteligencja - elitarna warstwa społeczna mająca przecież m.in. ostrzegać całą resztę przed różnymi niebezpiecznymi trendami społecznymi - niczym nie różni się od zachodniej. Pomimo doświadczenia na własnej skórze przez pół wieku komunistycznego piekła. Jest tak samo żałosna, infantylna, zaślepiona i, nie brnijmy w niepotrzebne eufemizmy, skretyniała. Skazana na wieczną funkcjonalną porażkę.

Na UWr, jak na każdej większej uczelni humanistycznej, aż roi się od utytułowanych specjalistów od nauk politycznych, socjologii, historii, filozofii, europeistyki, kulturoznawstwa i kilku innych jeszcze dziwniejszych kierunków. Czy, do ciężkiej cholery, ci ludzie nie czytają literatury, którą sami każą studiować swoim wychowankom? Czy nikt nie czytał tam „Opium intelektualistów” Raymonda Arona? A jeśli tak, czy nie wyciągnął z tej arcyważnej książki żadnych wniosków? Na cholerę „katować” studentów pracami doskonałego sowietologa i historyka Richarda Pipesa czy Aleksandra Sołżenicyna? Po co uczyć ich, czym tak dokładnie jest komunizm? By mogli potem ujrzeć Baumana na uniwersyteckiej sali, opowiadającego przy wszelkich honorach swoje brednie o płynnej nowoczesności?

Zmarszczone brwi, skupiony wzrok, usta złożone w „dzióbek”, starannie wystudiowane aktorskie pozy. To właśnie wykładowcy politologii i podobnych dziedzin, których tylu poznałem na uczelni. Cmokający codziennie nad wiekopomnymi wykwitami czyichś umysłów (często chorych), klarujący studentom zawiłe i delikatne subtelności filozofii Tukidydesa, Hegla, Focaulta, Ayan Rand czy Hannah Arendt. Tysiące stron, dziesiątki tysięcy definicji, miliony typologii, miliardy faktów historycznych, absurdalna ilość teorii. Bezustanne demonstracje swojej wiedzy oraz mocy intelektualnych, pełna egzaltacja. Wszystko po to, by władze Uniwersytetu Wrocławskiego, z odpowiednią pompą i angażując w ten żenujący spektakl prezydenta miasta, zapraszały do siebie na odczyt majora Baumana. Członka tępiącego podziemie niepodległościowe Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i agenta Informacji Wojskowej, formacji uznanej przez IPN oraz Sejm za zbrodniczą. Wreszcie - współpracownika NKWD. Czy, do najcięższej cholery, uniwersyteckim znawcom nowożytnej historii trzeba wyjaśniać, co to było NKWD?! 

Ale to nie koniec, bo niewiele brakowało aby w tym samym czasie Dolnośląska Szkoła Wyższa - w której dorabia wielu wykładowców UWr - nadała czerwonemu towarzyszowi „Semjonowi” tytuł doktora honoris causa. Wszystko to w momencie, gdy praktycznie zablokowany został trzeci etap prac na warszawskiej Łączce. Polegający na znalezieniu i wykopaniu ciał ofiar właśnie m.in. Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Informacji Wojskowej.

Nikt z pracowników naukowych uniwersytetu nie zaprotestował, nikt skutecznie nie zdołał przeciwdziałać fetowaniu na własnej uczelni stalinowskiego funkcjonariusza, dumnego z młodzieńczego wcielania w powojennej Polsce „nowego, wspaniałego świata”. Pomimo, że na Uniwersytecie Wrocławskim są jednak osoby o bardziej rozsądnych poglądach, wcale niekoniecznie sytuujących się po prawej stronie. Rozumiejący, że do dziś niewyjaśniony udział w komunistycznej okupacji to nie tylko młodzieńczy wybryk, totalitaryzm to nie demokracja, a czarne to nie białe. Że jest coś takiego jak ludzka, a także intelektualna przyzwoitość.


Parafrazując marszałka - wam kury szczać prowadzać, a nie cmokać nad intelektualnymi dziełami i kształtować poglądy młodych ludzi.


Chciałbym wierzyć, że nikt z tych tytanów umysłu i chodzących encyklopedii humanizmu po prostu nie znał przeszłości tego rzekomo wybitnego socjologa niż w to, że nie uznał jej za powód do wyrzucenia go poza nawias cywilizowanej debaty. Niestety wcale nie jestem tego pewien. Natomiast mogę mieć pewność, że z wystąpienia Baumana nie zrezygnowano by również na żadnej innej polskiej uczelni. 

Może większości tym kompletnie oderwanym od rzeczywistości naukowcom, zawodowym intelektualistom o delikatnych rączkach, specjalistom od niuansowania, wiecznie zamyślonym cmokierom, przyda się roczny urlop od wysiłku umysłowego? Przestać cmokać, złapać za łopatę i kopać rowy? Być może wtedy wrócą na ziemię i zrozumieją, jaką kompromitację UWr sam sobie zafundował, haniebnie promując „światowej sławy socjologa”. Identyczną zresztą kompromitację urządziło sobie polskie sądownictwo, skazując młodych ludzi protestujących przeciwko wykładowi majora na wielotygodniowy areszt i kilkutysięczne grzywny. We Wrocławiu zorganizowano już pierwszą demonstrację w ich obronie, rozkręcono akcję „Wszystkich nas nie zamkniecie”. Sprawa Baumana szybko nie rozejdzie się po kościach.

Oczywiście kadra naukowa uniwersytetu może liczyć na front sprawnych obrońców. Pomimo, że żadne poglądy polityczne nie mają tu absolutnie nic do rzeczy. Niestety taki już urok polskiej debaty publicznej i plemiennych, atawistycznych podziałów ideologicznych. Jest wykład czerwonego oficera, służącego za młodu reżimowi, który odpowiada za śmierć największej ilości ludzi w historii oraz regres cywilizacyjny połowy świata. I co? I nic! Nie powstrzymuje to lewej strony polskiej opinii publicznej przed usprawiedliwianiem i relatywizowaniem jego winy, bo przecież atakują go „oni”. Znienawidzona prawica, zacietrzewieni antykomuniści, nacjonaliści, pisowcy, napompowani helem smoleńscy radykałowie i oszalali łowcy resortowych dzieci. I to głównie z tego powodu, a nie ze względu na jego lewicowe przekonania oraz rzekomo wybitne nauki, Salon III RP uznał dawnego komunistycznego żołnierza Baumana za swojego. W końcu, gdyby - w jakimś tajemniczym odruchu poczucia sprawiedliwości - potępił "Semjona", mimowolnie zacząłby w jakimś stopniu żyrować narrację tak wyszydzanego obozu "prawdziwych Polaków".

Tak więc będzie go bronić jak – pardon za brzydkie słowo – niepodległości. Nie zważając chociażby na taki detal, że ciągle przecież istnieją komunistyczne kraje, w których przez komunizm stale masowo cierpią i umierają niewinni ludzie. A największy z nich coraz śmielej szykuje się do przejęcia po USA roli dominującego światowego mocarstwa.

Na nic argumentum ad Hitlerum, prezentowanie intelektualno-medialnemu establishmentowi postkomunistycznej Polski, tym wszystkim cmokierom, prostego eksperymentu umysłowego. Próby ukazania powszechnego, rażącego i wołającego o pomstę do nieba braku historycznej symetrii. Przekonywanie, że występ Baumana na UWr powinien spotkać się z takim samym zgodnym potępieniem jak wykład na jakiejkolwiek uczelni filozofa-dawnego oficera gestapo lub Abwehry, który w dodatku demonstracyjne nie uważa swoich czynów z przeszłości za coś jednoznacznie złego. Heglowskie ukąszenie i konformizm są zbyt silne.


Dlatego właśnie zachodnia inteligencja, w tym także polska, nigdy nie będzie mogła wypełniać swojej wspomnianej na samym początku roli społecznej. Prędzej zacmoka się na śmierć.

perbrand
O mnie perbrand

"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka